Warsztaty fotografii kulinarnej
W ostatni weekend miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach fotograficznych zorganizowanych przez portal SmaczneBlogi i firmę Olympus. Warsztaty odbyły się w studiu kulinarnym Piotra Kucharskiego we Wrocławiu. Wzięło w nich udział około 20 kulinarnych blogerów. Warsztaty poprowadził Kuba Kaźmierczyk, fotograf współpracujący głównie ze Starbucksem, ale również wykonujący zdjęcia dla Pizzy Hut czy Burger Kinga.
Warsztaty podzielone były na trzy części. W pierwszej, teoretycznej, Kuba mówił, że najlepiej jest fotografować w świetle dziennym i z dala od ścian, szczególnie ciemnych, a do wykonywania zdjęć należy ubrać się w stonowane kolory, aby nie „świecić” na potrawę światłem odbitym na przykład od zielonej koszulki. Następnie mówił o sprzęcie. Obalił teorię, że do robienia dobrych zdjęć potrzebna jest lustrzanka, czy też kilka obiektywów wielkością przypominających armaty. Ważne za to są akcesoria, takie jak statyw czy blenda. Tą drugą można zrobić samemu z kawałka styropianu (białą) czy folii aluminiowej (srebrną). Sporo czasu poświęcił niedrogim rozwiązaniom, które można wykorzystać do domowych sesji. Na przykład jako podkładów do zdjęć warto użyć brystolu, paneli, czy też drzwi od stodoły. Okazało się, że chyba tylko ja takich nie posiadam 😉 Kuba zachęcał do zabawy ze światłem przy użyciu lusterka powiększającego. Dzięki niemu można skierować światło na fotografowaną potrawę i dodatkowo uzyskać ciekawe bliki.
W pierwszej części warsztatów mieliśmy też kilka dyskusji, między innymi o tym, gdzie warto zaopatrywać się w fotogeniczne kuchenne gadżety. Oprócz sieciówek takich jak Ikea, Empik czy Home & You blogerzy polecali sklepy internetowe, na przykład skandiloft.pl. Zachwalali oczywiście również pchle targi, ale także zachęcali do wycieczki do Czaczu czy Brunowa, gdzie w stodołach można kupić ciekawe rupiecie. Każdy też nieraz zajrzał do piwnicy rodziców czy na strych babci w poszukiwaniu skarbów, które może wykorzystać do robienia kulinarnych zdjęć.
Z ciekawostek z innej beczki dowiedziałam się, że na allegro są aukcje fejsbukowych lajków, jak również, że nie da się zjeść łyżki cynamonu 😉 Tutaj filmik z przykładem.
Natomiast więcej rad, jak fotografować jedzenie, znajdziecie tutaj.
Druga część warsztatów poświęcona była ćwiczeniom praktycznym. Przemek, przedstawiciel Olympusa, rozdał wszystkim sprzęt. Ja zdecydowałam się fotografować swoim aparatem. Chciałam pod okiem profesjonalisty się z nim lepiej poznać.
(powyższe zdjęcie pochodzi ze strony fotoblogia.pl)
Kuba przygotował dla nas 3 plany zdjęciowe. Jeden do fotografowania przy świetle dziennym i dwa przy użyciu światła sztucznego. Po przedstawieniu i omówieniu każdego planu Kuba robił zdjęcia, a następnie każdy z nas mógł spróbować swoich sił.
Ogromne wrażenie zrobił na mnie prezentowany sprzęt. Wszystkie aparaty były ładne, zgrabne i z dotykowymi wyświetlaczami, za to nie miały wizjerów. Aparat Kuby połączony był przez wi-fi z tabletem, na którym można było zobaczyć obraz na żywo. Dzięki temu od razu widzieliśmy kadr. Samo zdjęcie Kuba robił nie dotykając aparatu. Na tablecie wybierał przedmiot, który ma być wyostrzony na zdjęciu, jedno dotknięcie i zdjęcie gotowe.
Mój ulubiony plan to był właśnie włoski stół, który fotografowaliśmy przy świetle dziennym. Miałam do niego kilka podejść, ponieważ za każdym razem był inaczej oświetlany przez słońce. Zresztą zobaczcie sami.
Na przykładzie „włoskiego stołu” Kuba prezentował również triki z wykorzystaniem blendy domowej roboty czy lusterka.
Plany drugi i trzeci przygotowane były na słodko. To na nich uczyliśmy się, jak pracować ze sztucznym światłem.
Przy okazji tych planów Kuba pokazywał różne sztuczki, na przykład z włosiem anielskim, które nadało jego zdjęciu świątecznego charakteru. Niestety, moim aparatem nie udało się osiągnąć takiego efektu. A próbował nawet sam mistrz 😉
Na ostatnim planie Kuba pokazał nam również, jak robić zdjęcia w ruchu z użyciem lampy błyskowej. Niestety, temu zadaniu mój aparat również nie podołał.
Ostatnia część warsztatów poświęcona była obróbce zdjęć w programie Lightroom.
Jak dla mnie warsztaty były bardzo profesjonalne. Mogłyby trwać i trwać, ponieważ temat obszerny i ciekawy.
Po warsztatach mój aparat ma dla mnie coraz mniej tajemnic. W trakcie zajęć poznałam zarówno jego możliwości, jak i ograniczenia. Pozostaje mi ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, a w międzyczasie założyć świnkę-skarbonkę na nowy sprzęt.
Efekty warsztatów zobaczycie na blogu już w styczniu, ponieważ do tego czasu mam zaplanowane wpisy ze zdjęciami, które robiłam jeszcze jako laik – samouk 😉
Kasiu, mam pytanie. Czy orientujesz się czy tego typu warsztaty będą miały miejsce we Wroc? Jakoś mnie ominęło to wydarzenie.
Pozdrawiam,
Gosia, koleżanka Anity 🙂
Gosiu, te warsztaty były właśnie we Wrocławiu. Wiem, że organizowali je jeszcze w grudniu w Warszawie, a 18 stycznia ma się odbyć ostatnia edycja – w Gdańsku. Jak będę słyszeć o kolejnych tego typu wydarzeniach we Wrocławiu, to dam znać 🙂 Pozdrawiam 🙂
Dzisiaj, tzn. 25 stycznia identyczne warsztaty były w Krakowie. A Kuba mówił, że jeszcze w Poznaniu mają być, ale nie pamiętam kiedy 🙂
O, chyba jako pierwsza z naszej grupy dodałaś relację! Ja jeszcze się zbieram. 🙂
Było naprawdę miło i myślę, że można było sporo się nauczyć.
Ja się naprawdę sporo podszkoliłam 🙂 Dzisiaj zabieram się za robienie zdjęć po uświadomieniu 😉
Kasia super fotki!
ps. ale czad z tym pruszącym śniegiem 🙂
Dziękuję 🙂 A ja właśnie rozstawiam sprzęt do robienia zdjęć „na poważnie” 😉
Oj u nas już wisi notka od poniedziałku, ale jak widzę Kasia zabrała się rzetelniej do tematu 😉
Hehe…robiłam dużo notatek w trakcie warsztatów dlatego tyle mi tego wyszło i dlatego notka u mnie dopiero w środę 😉
hmmm…po takiej notatce to nawet ja amator nr 1 się czegoś nauczyłam… Kto wie, może teraz przed każdym podaniem mężowi pierogów zrobię im fotkę, hehehhe
U mnie się właśnie tak niewinnie zaczynało. A teraz jak robię zdjęcia to mąż stoi głodny i sapie „długo jeszcze?” Na co zazwyczaj słyszy w odpowiedzi „przesuń się, bo zasłaniasz światło” 😉