Chłodnik
Dzień dobry, dziś wpis gościnny. Ponieważ lato trwa w najlepsze i to nie tylko w PZPN, postanowiliśmy zjeść coś orzeźwiającego. Zapraszam więc na danie, klasyczne jak pierwsza płyta Zipery i tajemnicze jak kręgi w zbożu – chłodnik z botwiny! Tu wchodzą oklaski, konfetti i dzieci z kwiatami w świętokrzyskich strojach ludowych.
Potrzebujemy:
– nać botwiny
– jajka na twardo, przepis na nie znajduje się u babci, sztuk dwie
– ogórek gruntowy, sztuk dwie
– tłustą kupkę koperku, mówimy o połowie natki
– przyprawy
– duży kefir, jogurt lub mleko zsiadłe, zależnie od preferencji, ja użyłem 0,5l mleka zsiadłego, dwie łyżki jogurtu i łyżkę śmietany 12%, taki już właśnie jestem
– piwo, ale nie dodajemy do dania, o nie
Botwinę dokładnie myjemy (nie oszukiwać), odcinamy większość liści i korzenie. Poszatkować na kawałki około 1cm, zalać wodą, zasypać połową łyżeczki soli i zagotować. Gotujemy pięć minut i odstawiamy, żeby ostygła. Odlewamy tyle wody, ile nam się uda. Następnie dolewamy piwo jogurt, kefir czy mleko zsiadłe w ilości całkowitej około pół litra. Miksować można, zachęcam, ciekawe pomysły nagrodzę uściskiem dłoni. Uruchamiamy blender i robimy to na gładko, podsypując przyprawami (ja dodałem pieprz ziołowy, i to całkiem niewiele, zupa jest pyszna bez przypraw). Ogórki obieramy, kroimy w kosteczkę, dodajemy do garnka z botwiną, wsypujemy koperek i mieszamy. Garnek wędruje do lodówki, gdzie, tu was zaskoczę, chłodnik się schłodzi. Zakładając, że kefir/jogurt/mleko zsiadłe było zimne, nie trzeba go chłodzić zbyt długo, ale dajcie mu te 15 minut na ezoteryczno-mistyczny proces „przegryzania”, w Polsce znany i ceniony. W skrócie, koper i ogórek mają lekko zmięknąć. Chyba. Jemy z pieczywem, przepis na bagietkę ziołową znajduje się tutaj. Na zdjęciach bułka żytnia.
Dziękuję i do zobaczenia na spotkaniu promocyjnym nowej książki Janiny Paradowskiej.
jutro na obiad będzie ten chłodnik…mam zamiar się tak dobrze bawić przy gotowaniu jak przy czytaniu przepisu 🙂