Szakszuka
Są takie przepisy, które każdy kulinarny bloger musi u siebie mieć 😉 Wśród nich obowiązkowo: Pavlova (mam 4 duże i 2 małe), galette (proszę bardzo, u mnie są 2) i eton mess (też jest). Na standardowej liście „must cook” jest też szakszuka, kolorowa tarta z cukinii i bakłażana ułożona w kształcie róży i beza z wody po ciecierzycy. Za tartę się kiedyś zabiorę, za to wegańska beza do mnie nie przemawia, więc na ten przepis nie czekajcie 😉 Dzisiaj nadrabiam za to zaległości z szakszuką, czyli tunezyjskim daniem, które świetnie się sprawdza na weekendowym śniadaniu. Co to takiego? Dosłownie – wielki bałagan (jak eton mess, z tym, że na wytrawnie). Ostry sos pomidorowy, a w nim jajka sadzone. Całość posypana dużą ilością ziół. Wersji tego dania jest sporo – z kiełbasą, papryką, a nawet fasolą. Ja proponuję dosyć klasyczną – wegetariańską, z cebulą, czosnkiem, papryczką chili i pomidorami z puszki.
Edit (01.2018): Gorąco polecam Wam wersję z chorizo 🙂 Wystarczy podsmażając cebulę i czosnek dorzucić kilka plasterków tej ostrej kiełbaski 🙂
Składniki na 2 porcje:
– 1 łyżka oliwy
– 1 cebula
– 1 ząbek czosnku
– 1/2 świeżej papryczki chili (będzie ostro)
– 1 puszka krojonych pomidorów
– sól
– duża szczypta kminu rzymskiego (czyli kuminu)
– 2-4 jajka
– garść świeżych ziół (bazylia, szałwia, oregano)
Oliwę rozgrzewamy na patelni. Wrzucamy cebulę pokrojoną w kostkę i posiekany czosnek. Jak się lekko zeszklą to dodajemy drobno pokrojoną papryczkę, a po chwili pomidory. Przyprawiamy solą i kminem rzymskim i dusimy przez kilkanaście minut, aż sos się zredukuje. Robimy wgłębienia i wbijamy w nie jajka. Podgrzewamy przez kilka minut, aż białka się zetną. Przed podaniem posypujemy posiekanymi ziołami i podajemy z pieczywem.
Ja mam i szakszukę i bezy, ale reszty raczej u mnie nie będzie 🙂 Za to musi być jeszcze deser z chia, i jak Łucja napisała, ciasta bez cukru i glutenu, których też u mnie chyba będzie jeszcze więcej po przeczytaniu wczorajszego jadłospisu, który Adam dostał od dietetyka. O dziwo nie ma tam mąki tortowej, śmietany i cukru 😀
Faktycznie, zapomniałam o nasionach chia. Podobno bardzo wdzięczne są, więc może wypróbuję 🙂 Szczęściarz z Adama, że na diecie będzie mógł ciasta jeść 🙂
Jak coś zrobię jadalnego, to będzie mógł 😉
Potrawy które powinny pojawić się na blogu 😀
Czasami się nad tym zastanawiam!
Bezy z wody po ciecierzycy u mnie nie będzie, ciast bez glutenu i bez cukru też nie, a ostatnio to jest chyba punkt obowiązkowy. Za to hummus mam w planach i miodownik 🙂 Pozdrawiam!
O tak, „ciasta bez” przejmują ostatnio internet 😀 Hummus też bardzo na czasie i też rozważam 😉